Rzadko więc trafia mi się kosmetyk uniwersalny, który sprawdza się na mojej tłustej twarzy i suchym ciele. Ale trafiłam na taki, i jest nim Błoto kolagenowe Bingo Spa.
:Opakowanie: Plastikowy "słoik" typowy dla Bingo Spa. Nowa wersja opakowań ma wodoodporne naklejki :D
Pojemność/cena: 500g / 20-24 zł.
Skład
Całkiem zachęcający: kolagen i błoto z Morza Martwego (producent deklaruje, że jest ich po 10%) na 2 i 3 miejscu w składzie, dalej kilka emolientów, regulator pH i konserwanty. Zawiera parabeny.
Zawiera DMDM-Hydantoinę - uwaga wrażliwcy.
Konsystencja: Piankowo-piankowe, dość lekkie... szare błotko :P
Zapach: Męskie perfumy - minus :/
Działanie: Ciało nacierałam nim skrupulatnie codziennie wieczorem, natomiast na twarz (tak, na twarz ;)) stosowałam 1-2 razy w tygodniu.
Jeśli chodzi o ciało - nie należy przesadzać z ilością, bo to, co nie zostanie wchłonięte brudzi ubrania :P. Gdy już dopasowałam odpowiednią ilość aplikacja nie sprawiała problemów, a sam produkt wchłaniał się szybko. Skóra stała się bardziej elastyczna i nawilżona, natomiast przez ponad miesiąc stosowania moich rozstępów na pośladkach nie wzruszyło to błotko w ogóle (i nie spodziewałam się tego nawet ;)). Niemniej jednak za walkę z Saharą na moim ciele należą mu się brawa ;).
Bez większych oporów nałożyłam też ten kosmetyk na twarz - grubszą warstwą, w formie maseczki na 15-20 minut. Nie zaszkodził mi w żaden sposób, za to całkiem przyjemnie nawilżył moją wymagającą buźkę.
Żyć nie umierać :D
Opinia: kascysko.blogspot.com
http://kascysko.blogspot.com/2013/06/kolagenem-w-ciao.html
0 komentarze:
Prześlij komentarz